piątek

001. Stephen King - Cmętarz Zwierząt



Debiutowym wpisem będzie recenzja stosunkowo niedawno przeczytanej przeze mnie książki, myślę, że niejednemu znaną, a mianowicie chodzi o Cmętarz Zwieżąt mistrza horroru - Stephena Kinga :) A że dziś 25 grudnia, to życzę Wszystkim wesołych oraz pogodnych świąt :)


Czy zastanawialiście się kiedyś co się z nami dzieje po śmierci? Wierzycie w życie po życiu? Jak myślicie, jakimi ludźmi byście się stali dostając możliwość odzyskania czegoś, czego bardzo pragniecie, do czego bylibyście zdolni? Jak daleko moglibyście się posunąć?

“Cmętarz Zwiężąt” to powieść wydana w 1983 roku przez Stephena Kinga. Co jak co, ale autora przedstawiać nikomu chyba tutaj nie muszę, gdyż ten urodzony w 1947r. amerykański pisarz z Portland jest określany mianem króla literatury grozy. King znany jest nie tylko z powieści, ale też i zbiorów opowiadań, komiksów oraz scenariuszy filmowych. Większość jego powieści została zekranizowana, najpopularniejsze z nich to “Lśnienie” z Jackiem Nicolsonem w roli głównej, “Zielona Mila” czy wampiryczne “Miasteczko Salem”. Co do określenia mistrz horroru, zabierając się za lekturę podchodziłam z dosyć dużą dozą sceptycyzmu, gdyż z autopsji przekonałam się co do tego, że mimo wszystko, to co najbardziej jest podziwiane, wychwalane, reklamowane - to najczęściej zwykły bubel, bądź też nic szczególnego. Zapewne miałabym satysfakcję, gdybym stwierdziła, że i tym razem miałam rację, jednak musiałabym wtedy skłamać. Wstyd się przyznać, ale jest to moja pierwsza lektura tego autora zatem nie na miejscu byłoby porównanie do innych jego dzieł, z którymi styczności nie miałam (a nie chciałabym oceniać książki przez pryzmat ekranizacji). Jednak to właśnie pierwsze podejście wystarczyło, by przekonać mnie do tego autora, jego stylu pisania i z niecierpliwością wyczekuję dnia, którego będę mogła przeczytać inne jego dzieła.
Kinga do napisania powieści zainspirował pobyt w wynajętym domku w Orrington (podobnie jak i w książce - stan Maine), domku za którym znajdował się cmentarz zwięrząt. Powieść ta została wydana w 1983 roku, pierwotnie pod tytułem “Smętarz dla Zwierzaków” -tak, jak i jej ekranizacja. Obecny tytuł to Cmętarz Zwieżąt (ang. Pet Sematary).

Pierwsze, co nam się rzuca w oczy, to właśnie błędna pisownia, która poprawnie przynosi nam na myśl dziecięce bazgroły i skutecznie kreuje w naszych mózgach różne spekulacje dotyczące fabuły. Początek nie wyróżnia się szczególnie na tle innych amerykańskich powieści. Brzmi typowo - przeprowadzka do nowego domu z dala od zgiełku miasta, szczęśliwa rodzina, nowa praca, tajemniczy sąsiad, ścieżka wzbudzająca ciekawość dzieci, ruchliwa droga, nieznośni teściowie, oraz dziwne odczucia towarzyszące bohaterom przebywającym w nowym lokum. Przyznaję się bez bicia, że właśnie przez to “typowe” rozpoczęcie czytanie pierwszych 30 stron strasznie mi się dłużyło, leciało niemal jak krew z nosa. Jednak wystarczy przetrwać te pierwsze kilkadziesiąt stron, by przekonać się, że losy rodziny Creedów nie są wcale podobne do historii lub życia codziennego typowej amerykańskiej rodziny. Akcja zaczyna się powoli rozwijać wraz z wycieczką małżeństwa z dwójką dzieci oraz Judem Crandallem (sąsiadem mieszkającym w okolicy od ponad ośmiu dekad) na leżący nieopodal cmentarz dla zwierząt. Crandall, nałogowy palacz Chesterfieldów przedstawił rodzinie historię oraz genezę tego miejsca. Od tego dnia córkę Luisa - Ellie zaczynają nawiedzać myśli oraz rozważania nad kruchością życia, dziewczynka uważa, że Bóg jest zły niesprawiedliwie odbierając nam najbliższych. Najbardziej martwi ją Church - jej kot. Słysząc historie o zmarłych w okolicy zwierzętach Ellie panicznie boi się jego śmierci. Akcja nabiera tempa w pierwszym dniu pracy Louisa Creeda - który razem ze zmianą miejsca zamieszkania zmienił pracę, odtąd miał pracować jako lekarz w uniwersyteckiej przychodni. Był przekonany, że będzie to bezstresowa praca- od czasu do czasu pojawią się pijani lub pokaleczeni studenci po nocnych wojażach. Nic bardziej mylnego. Już w pierwszym dniu pojawiają się studenci z ciężko rannym, ledwie żyjącym Victorem Pascowem, który nie znając wcześniej Louisa przemówił do niego po imieniu w powiewający grozą sposób ostrzegając go przed Cmentarzem Zwierząt - pacjent przedstawia to miejsce jako źródło zła. Jak nie trudno się domyślić, rodzina wędrując tam po raz pierwszy nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie brzemię na nich zrzuca to miejsce, ale kto byłby tego początkowo świadom? Nie chcę zdradzać reszty fabuły, gdyż nie jest to spoiler, ani streszczenie, a recenzja książki z moimi spostrzeżeniami na temat fabuły oraz stylu autora.
Podczas czytania nietrudno przychodzą nam na myśl spekulacje dotyczące dalszych wydarzeń, jednak mimo to książka trzyma nas w napięciu dosłownie do ostatniego zdania. Autor wprowadzając nagłe sytuacje, wątki, wydarzenia inteligentnie stosuje przy tym różne sztuczki, przez które ciężko jest nam zdecydować o tym, czy fragment czytany w danym momencie dzieje się naprawdę czy jest to tylko spekulacja, sen lub złudzenie bohaterów. King sposobem pisania tej książki bawi się z czytelnikiem, skutecznie go zwodząc oraz rozpalając nadzieje.

Cmętarz Zwieżąt to nie tylko “straszna historyjka”, to przede wszystkim opowieść o tym, do czego zdolny jest człowiek szaleńczo opętany przez własną rozpacz, poczucie winy, miłość oraz pokusę, która niesie za sobą ciąg konsekwencji. To opowieść o tym, jak wiele zasad oraz obyczajów jest w stanie złamać człowiek, który traci to, co dla niego ważne.

Co do filmu, który (niestety) miałam okazję obejrzeć niedługo po skończeniu lektury - apeluję do wszystkich, którzy mają zamiar zapoznać się bliżej z tą książką - NIE OGLĄDAJCIE PRZED CZYTANIEM. Ekranizacja według mnie jest strasznie banalna, nudna i pojawiają się w niej wątki zupełnie niepowiązane z fabułą książki.

Jeżeli chodzi o powieści grozy, to mam do nich dosyć wymagające podejście, a jednym z kluczowym dla mnie kryteriów, to właśnie to, czy książka wywołuje we mnie jakikolwiek strach lub chociażby niepokój. Jako, że moje gusta i zainteresowania oraz stan umysłu ;) są dosyć ekstremalne, tak też książka nie wywołała u mnie emocjonalnych fajerwerków takich jak strach czy lęk, jednak muszę przyznać, że były momenty, takie jak powrót Pascowa zza grobu, w których odczuwałam dosyć spory niepokój czytając nawet w środku dnia. Dlatego też moja ocena książki to 7/10, gdyż pod względem fabuły, stylu pisania, lekkości przychodzącej przy czytaniu nie mam tej pozycji nic do zarzucenia, jednak do perfekcji brakowało mi tu tylko skrajnych emocji, dzięki którym było by to 10. Mimo wszystko jednak tak jak już to wspominałam wcześniej - jest to moje pierwsze spotkanie z tym autorem i spotkanie to wystarczyło, by przekonać mnie do sięgnięcia po inne jego pozycje.
Mimo faktu, że posiadam książkę w wersji kieszonkowej, to czytanie przychodziło przyjemnie oraz szybko.

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, Warszawa 2012
ISBN: 978-83-7839-166-1
Liczba stron: 519
Ocena: 7/10
A Wy macie ulubione książki tego autora? :)

12 comments:

  1. Miałam ten sam problem, żeby przełamać się do twórczości Kinga, jednak jest to bez wątpienia wybitny autor:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tak, po skończonym Cmętarzu czytam w wolnych chwilach opowiadania z Bazaru Złych Snów i muszę przyznać, że to naprawdę zacny pisarz :)

      Usuń
  2. Nie wiem od jakiego czasu piszesz recenzje, ale wychodzi Ci to naprawdę dobrze :)
    Co do Kinga, czytałam jego tylko Lśnienie, ale byłam zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa, recenzje piszę od mniej więcej października, tylko, że wcześniej publikowałam je na stronie na facebooku w ramach odskoczni od muzyki i zdjęć https://www.facebook.com/IFeelOnlyApathy
      Jeżeli chodzi o Lśnienie, to oglądałam jedynie film z Nicolsonem, który był opiewany ochami i achami, a mi samej do gustu niestety nie przypadł, dlatego nie wiem, czy kiedyś sięgnę po Lśnienie jako książkę, w tej chwili czytam opowiadania z Bazaru Złych Snów :)

      Usuń
  3. tej książki Kinga jeszcze nie czytałam. muszę nadrobić zaległości. moją ulubioną jest zdecydowanie Carrie. Ostatnio czytałam też Znalezione nie kradzione, i wypadło dosyć dobrze. mam nadzieję, że zrecenzujesz Bazar Złych Snów. sama czekam z niecierpliwością aż udami się go zdobyć w bibliotece. pozdrawiam :)
    wyznaniaczytadloholiczki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzy mi się Znalezione nie kradzione, no, ale najpierw muszę skończyć Bazar Złych Snów, który oczywiście zrecenzuję :) tylko jak na razie to jestem na 70 którejś stronie z 666 bodajże (achh te uroki czytania 5 książek na raz...) :D.

      Usuń
  4. Kinga czytałam jedną czy dwie książki i z tego co mi się wydaje, nawet ich nie dokończyłam. Nie wykluczam, że czytana przeze mnie Carrie była zła, nie. To samo Pan Mercedes. Raczej bym powiedziała, że to nie mój klimat i gatunek. Na szczęście moja siostra jest fanem tego autora, więc dostęp do jego książek mam pod dostatkiem i może kiedyś znowu się z nim spotkam. Buziaki, Idalia ;**

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    http://k-a-k-blogrecenzencki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam to w LO jeszcze i bardzo mi się podobało. Z tym, że jeśli dobrze pamiętam, wtedy nazywało się to dzieło "Smętarz dla zwierzaków" :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko się zgadza, wcześniejsze wydanie książki miało tytuł Smętarz dla zwierzaków" :)

      Usuń
  6. :3 Dobra książka. Może nie najlepsza Kinga, ale nie najgorsza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie mam na chwilę obecną dużego porównania w dorobku Kinga, dlatego ciężko jest mi stwierdzić :d

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Help Book, AllRightsReserved.

..