wtorek

021. Hello March! Czyli podsumowanie lutego + stosik + powrót do dawnej pasji, rysowanie i kolorowanki dla dorosłych!

Na początek tradycyjnie dziękuję WAM za ponad 6990 wyświetleń! Jestem mega szczęśliwa, że jednak to, co dla Was tworzę i piszę ma swoich odbiorców! ♥



Dzisiejszy post, tak jak w tytule skupi się na podsumowaniu ubiegłego miesiąca, którym był luty.
Szczerze mówiąc robiłam sobie z tym miesiącem wiele nadziei, szczególnie tych książkowych ze względu na ponad dwutygodniowe ferie, które w tym czasie miałam. Liczyłam na to, że polepszę swój słaby styczniowy wynik, którego bilansem były 4 książki, jednak z bólem muszę przyznać, że nie udało mi się tego dokonać. Niestety  przeczytałam tylko 3 książki, a na wynik ten wpłynęło kilka czynników: przygotowania do matury, zastój wywołany książką "Triumf owiec", w związku z zakupem nowego telewizora poprawiłam swój filmowy wynik, dołączyłam do klubu oriflame oraz na jakiś czas oddałam się na nowo mojej pasji z przeszłości - rysowaniu. Czy jestem zawiedziona? Jeżeli chodzi o wynik książkowy to owszem, mogłoby być dużo lepiej. Jednak patrząc na całokształt tego miesiąca jestem z niego usatysfakcjonowana. Mimo, że zaniedbałam książki, to za to obejrzałam wiele ciekawych filmów, do których wcześniej byłam uprzedzona, stworzyłam parę rysunków i prac z których jestem w miarę zadowolona oraz pokonałam w pewnym stopniu moją odwieczną nieśmiałość, poprzez organizowanie spotkań z zakresu kosmetyków oraz zabiegów pielęgnacyjnych.


Tak, jak już wspominałam wcześniej, udało mi się przeczytać tylko trzy książki. Oto one:


Nie były to książki, które urzekły mnie szczególnie, jednak jeżeli miałabym wskazać najlepszą z nich prawdopodobnie byłby to "Apetyt" ze względu na przygodę, moje zamiłowanie do historii i renesansu oraz klimat.

A teraz czas na książki nabyte przeze mnie w ubiegłym miesiącu.


Tradycyjnie, więcej ich nabyłam niż przeczytałam. Książki zakupione przeze mnie to Utrata, Igrzyska Śmierci (udało mi się ją dorwać na wyprzedaży za 5 zł, z czego jestem mega szczęśliwa!), Długa ziemia (druga część już od jakiegoś czasu leży na półce, wiec zapragnęłam posiadać również i pierwszą!), Krzyż Romanowów (lubię thrillery medyczne, a swego czasu zwykłam być rusofilką, więc tytuł intrygował mnie już od dłuższego czasu) oraz Bezpiecznie jak w domu. Książki, które czekają w kolejce do recenzji, to : Minuta ciszy, Zawierucha w wielkim mieście, 100HappyDays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni, Krew i stal oraz Pętla. Właśnie skończyłam czytanie "Pętli", tak więc jutro lub w czwartek ukaże się na blogu recenzja.



Tak jak wspominałam wcześniej, luty był zdecydowanie filmowym miesiącem. Ciesze się, że udało mi się w te 29 dni obejrzeć 21 filmów!!! To więcej, niż w całym ubiegłym roku! Oto one:


Oczywiście, zdarzyły się filmy słabe, średnie, ale również i te rewelacyjne.
Te, które zachwyciły mnie najbardziej: V jak Vendetta, Dark Skies, Paranormal Activity, Alien AbductionAnioły i Demony oraz Bone Tomahawk.  Największm zaskoczeniem okazał się dla mnie Bone Tomahawk - jest on opisany jako "western, horror". Nigdy nie lubiłam westernów, a jeżeli chodzi o dobry horror, to wszyscy wiemy jak ciężko o niego... Mimo, że film nie był "straszny", ani nie ociekał "kowbojskością" oraz niewiele się w nim działo, to oglądając go dzięki wspaniałej grze m.in. Matthewa Foxa, odczuwałam tylko i wyłącznie ciekawość oraz przyjemność. Jak również widać, sporo w tym zestawieniu film o zabarwieniu SciFi, za którym kiedyś nie przepadałam, jednak teraz uwielbiam.
Filmy, które rozczarowały mnie najbardziej to: Rec, Wszystko jest iluminacją, Naznaczony oraz dwie pierwsze części Klątwy. Przed obejrzeniem tychże tytułów byłam dosyć pozytywnie nastawiona, gdyż zbierały bardzo dobre opinie, które jednak potwierdziły to, że niezawsze produkty reklamowane najczęściej są najlepsze...

Podsumowująć - nie było źle, wręcz przeciwnie, większość filmów mi się spodobała i będę je miło wspominać!


W kwestii muzyki wiele się w lutym nie działo. Obracałam się w klimatach post punkowych i gotycko rockowych. Bauhaus, Joy Division, TSOM, Siouxie and the Banshees, The cure i Xmal Deutschland, czyli klasyka gatunku. Muzyka jednak odegrała ważną rolę w tym czasie, gdyż zainspirowała mnie do powrotu do mej dawnej pasji - tworzenia i rysowania, z czego bardzo się cieszę!


Zaczęło się od zabawy z atramentem i próby stworzenia czegoś na kształt wektorowej grafiki The Cure, a skończyło na szkicach i rysunkach.
Co prawda było ich więcej, jednak z tych jestem najbardziej zadowolona. Myślę, że jest nienajgorzej biorąc pod uwagę moją siedmioletnią przerwę. Do tych prac użyłam:
gumkę chlebową Faber Castell
gumkę do ścierania Koh-i-noor
atrament czarny Koh-i-noor
ołówki 2H,HB, 4B, 6B Koh-i-noor
ołówki 4H,H,3B,5B Grand
grafit 9b Holland
cienkopis 0,4 mm Sakura Pigma Micron

Dzięki wydawnictwu Sine Qua Non dostałam również egzemplarz recenzencki antystresowych kolorowanek dla dorosłych pod nazwą "100 najpiękniejszych miejsc na świecie". Właśnie się za nią zabrałam, na pierwszy cel upatrzyłam sobie Wielki Mur Chiński, w którego kolorowania jestem trakcie :-)


Kolorowankę można zakupić tu : LINK

O nowych postępach zarówno z kolorowaniu jak i rysowaniu będę informować co jakiś czas na blogu. Myślę, że rozpocznę również na nim nowy cykl postów - poświęcony właśnie rysunkowi oraz recenzjom przyborów plastycznych :)

________________________________________________________________

To teraz nadszedł czas na tradycyjny instagramowy mix miesiąca:

Mój/blogowy insta: xanotherdesirex
Jak widać dużo tu mnie :D, filmów, rysunków oraz natury :D


____________________________________________________________________


Na koniec również tradycyjnie parę słów na temat przedmiotów/odkryć/doświadczeń, które w ubiegłym miesiącu zachwyciły mnie najbardziej:


Moje doświadczenia z Oriflame zazwyczaj kończyly się na zakupach żelów pod prysznic, które nieziemsko pachniały i kiedyś w przeszłości pomadek... Pomadek, po których czułam ściągnięte, suche usta. Teraz, gdy mam o niebo łatwiejszy dostęp do tych kosmetyków ze względu na dołączenie do Oriflame ostatnimi czasy miałam okazję testować niektóre z produktów tej firmy.

Oczywiście, niektóre nie wyróżniały się niczym szczególnym, wręcz przeciwnie - zawodziły, jednak w lutym udało mi się wyłowić moich dwóch nowych ulubieńców  - pierwszy to olejek na gorąco wheat&coconut z serii Nature Secret. Przyznaję się szczerze, że podchodziłam do tego wyrobu dosyć sceptycznie, gdyż mało co pomagało moim wytrawionym, przesuszonym i zfilcowanym od farbowania włosom. Za pierwszym podejściem początkowo nie zauważyłam efektu, jednak już po kilku godzinach od wyschnięcia włosów, stały się miękkie, gładsze, wizualnie zdrowsze oraz nabrały pięknego blasku (i zapachu). Natychmiast domówiłam sobie 5 dodatkowych olejków, ponieważ w tej chwili nie ma ich już w ofercie. Jestem teraz po 3 "kuracjach" i oprócz blasku, włosy stały się również odżywione i nie wyglądają już aż tak tragicznie, jak w przeszłości.
Kolejny produkt oriflame, który mnie zachwycił, to matowe pomadki z serii Giordani Gold Iconic Matte,  a tak dokładnie kolor Dark Burgundy. Nigdy nie korzystałam często z pomadek, gdyż po każdej miałam mega wysuszone usta, a "suchość tą" odczuwałam również poprzez drapanie które czułam w gardle, nie należało to do przyjemnych doświadczeń. Teraz przyznaję, że jest to pierwsza pomadka, która po pierwsze - utrzymuje się długo (mam słabość do ciemnych kolorów, więc trwałość jest dla mnie bardzo ważna), a usta są po niej nawilożone, przy "noszeniu" nie towarzyszy nam uczucie sciągnięcia czy suchości. Podejrzewam, że jest to po prostu "sprawka" ;) składu, gdyż pomadka ma kremową konsystencję oraz zawiera olejek arganowy.

Ostatnie odkrycie, a raczej wybawienie to oczywiście portal MATEMAKS,  który zna chyba każdy maturzysta i niejednemu pomógł uwolnić się z matematycznych opresji. Żałuję, że nie zaglądałam na tą stronę wcześniej (chociaż ją znałam), ponieważ uniknęłabym wtedy tak wielu zaległości nagromadzonych przez ostatnie kilka lat. Teraz postało mi tylko życzyć wytrwałości i czasu, bym do matury przerobiła cały kurs, a niestety, mam na to tylko 2 miesiące :D

Myślę, że na tym skończy się ten post. Co prawda jest on dosyć inny od pozostałych - nie jest ani recenzją, ani postem typowo okołoksiązkowym, gdyż wdarły się w niego również elementy lifestylowe, artystyczne i kulturalne, jednak mam nadzieję, że spodoba Wam się taka zmiana :).

W przeciągu najbliższych dwóch dni spodziewajcie się na blogu recenzji książki "Pętla", na którą już teraz Was zapraszam. Ja tymczasem zabieram się do kolejnej lektury i matematyki :)



24 comments:

  1. Nie przejmuj się słabym wynikiem książkowym! Ważne, że w ogóle coś przeczytałaś <3
    Życzę zaczytanego marca <3
    Buziaki,
    SilverMoon z bloga Books obsession

    OdpowiedzUsuń
  2. Igrzyska jak zawsze polecam, choć dla mnie najlepszym okazał się tom drugi.
    Książkę Łukowskiego mam w planach, ale tych mniej pewnych, że je zrealizuję, bo czekam na więcej recenzji jego powieści. Jedni chwalą, inni mówią, że to przeciętny tytuł i już sama nie wiem, co myśleć. Czekam na recenzję Pętli, bo mnie zaciekawiła.
    Mnie Rec też rozczarowało, jeden z najgorszych filmów, jakie widziałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Recenzję Pętli właśnie opublikowałam :)
      http://ifeelonlyapathy.blogspot.com/2016/03/022-faye-kellerman-petla.html

      Usuń
  3. U mnie też w lutym nie za bardzo z wynikami książkowymi, a także filmowymi. Piękne rysunki! Pozdrawiam ;)
    ksiazkowy-termit.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie z książkowymi słabo, jednak z filmach dużo nadrobiłam :D Dziękuję ♥

      Usuń
  4. :) super wyniki. Gratuluje obejrzanych filmów i przeczytanych książek. Trzymam za ciebie kciuki w marcu :D Przepiękne rysunki . Sama chce sobie zamówić na urodziny tą kolorowankę. jeszcze tylko miesiąc :D
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam Cię, że słaby wynik książkowy uzupełniłaś filmami i rysunkami. Ja obejrzałam parę pozycji, ale nic nie spodobało mi się naprawdę mocno i stwierdziłam, że aktualnie pozostanę przy anime. Mam na nie fazę, w tej chwili sprawiają mi największą przyjemność ;)
    No i wreszcie wracam po tej mojej nieobecności.
    Pozdrawiam!
    http://naskrzydlachweny.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety anime ani nie oglądam, ani nigdy nie oglądałam. Azja to nie moje klimaty :)

      Usuń
  6. Gratuluję wyniku w ogladaniu filmów i życzę zaczytanego marca. Pozdrawiam
    zapoczytalna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. To widzę miesiąc udany, może z książkami średnio, ale ile filmów obejrzałaś! W życiu nie obejrzałabym tyle nawet w pół roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawie dwa razy tyle, ile obejrzałam przeciągu całego ubiegłego roku :D

      Usuń
  8. Bardzo ciekawy miesiąc za Tobą, a ten stos, który na Ciebie czeka wygląda imponująco ;) Filmowo rewelacyjnie Ci poszło, ja też potrafię tyle obejrzeć jak wpadnę w taką fazę ;)
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  9. Może i czytałaś mało, ale miesiąc miałaś bardzo intensywny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gorąco polecam Ci "Utratę" i życzę przyjemnych lektur! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już nie mogę się doczekać aż przebrnę przez wszystkie pozostałe książki i dorwę się do moich ostatnich zdobyczy :)

      Usuń
  11. Trzy książki to i tak niezły wynik, a za to obejrzałaś bardzo dużo filmów ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Co się przejmujesz że tylko 3 ksiązki - zobacz ile innych ciekawych rzeczy zrobiłaś :P Trzymam kciki że w marcu uda Ci się przeczytać więcej książek - za to pooglądałaś :) Duzo z tych fimmów oglądałam i co najmniej kilka KONIECZNIE trzeba było zobaczyć :) Ps świetne włosy na rysunku :) -> the cure :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem! Pocieszam się tym faktem! :D Dziękuję :)

      Usuń
  13. Nie przeczytałaś tak mało, biorąc pod uwagę średnią na jednego Polaka. Oby marzec był lepszy czytelniczo!

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Help Book, AllRightsReserved.

..