Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rysunek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rysunek. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek

028. Eleri Fowler - Radość Kwiatów.



Witam, po ponownie prawie miesięcznej przerwie, jednak proszę o wybaczenie ze względu na matury, które od 4 maja nawiedzać mnie będą w praktycznie każdym tygodniu tego jakże pięknego miesiąca. 





Pod koniec kwietnia w ręce me trafiła kolorowanka autorstwa Eleri Fowler, pod tytułem "Radość kwiatów". Jak sama nazwa wskazuje zawiera ona przepiękne i przepełnione pozytywną energią rysunki kwiatów do kolorowania. Tematyka kolorowanki idealnie wpasowała się w klimat miesiąca, a jej antystresowa funkcja w trwające matury. Przystąpmy zatem do recenzji.


Zacznijmy od strony wizualnej. Na pierwszy rzut oka przykuwa naszą uwagę przede wszystkim piękna okładka, która jak najbardziej oddaje ducha treści. Warto również zwrócić na napis, który został pokryty fioletowo-holograficznym materiałem, który dodaje uroku całej formie. 
Rozmiar kolorowanki jest optymalny. Nie przepadam za kolosami, które ciężko zabrać ze sobą w podróż czy choćby zmieścić na półce, ale również nie lubię, gdy format jest zbyt mały, przez co ciężko jest zmieścić się w "liniach" przez co antystresowa funkcja przeradza się w irytację. Kolorowanka ta jest rozmiarów idealnych, gdyż bez problemu mieści się zarówno na moim ikeowskim regale, jak i w torbie, co by sobie pokolorować przed maturami. 


Jeżeli chodzi o część merytoryczną, czyli treść to prócz przepięknych rysunków kwiatów, ogrodów, motyli czy ptaków zajdziemy w niej również sowitą dawkę motywujących i inspirujących cytatów takich twórców jak Szekspir czy Thoreau. Czas spędzony na kolorowaniu przebiega przyjemnie i *UWAGA DLA ZAPRACOWANYCH* bardzo szybko. Dzięki temu możemy się cieszyć nie tylko funkcją antystresową, ale również funkcją zabijacza czasu, gdy dłuży on nam się niemiłosiernie. Dzięki zastosowanej w większości rysunków symetrii, oprócz tego, że zadowoli ona oko perfekcjonisty z nerwicą natręctw, to też wprawi naszego ducha w nastrój pełen spokoju i harmonii. Jedynym minusem, do którego mogłabym się doczepić, to fakt, że bardzo często powtarzają się identyczne rysunki oraz motywy czy to kwiatów, czy ptaków, jednak nie jest to duży minus.


Na koniec przejdę do strony technicznej, czyli całej formy oraz papieru. To, co jest dużym plusem tejże kolorowanki, to stosunkowo łatwe "odginanie papieru", szczególnie w końcowych czy środkowych pracach, dzięki czemu bez trudu dotrzemy do skrajnych partii stron. Twórcy mogli również pomyśleć nad perforacją kartek, dzięki czemu bez trudu moglibyśmy je "wyrywać", jednak wtedy cała idea kolorowanki jako książki zostałaby zatracona. 

Jeżeli chodzi o papier, to jest to dla mnie jeden z najważniejszych aspektów kolorowanek. Nie lubię ograniczać się wyłącznie do kredek, a lubię eksperymentować z flamastrami, cienkopisami czy kredkami akwarelowymi - stosowanymi oczywiście z wodą. 

Jeżeli chodzi o kredki, to papier przez 
 swą małą ziarnistość a dużą gładkość wypada średnio, gdyż drobinki pigmentu słabo osadzają się na papierze, przez co dla osoby, która używa kredek co celów nie tylko "kolorowaniowych", ale bardziej kreatywnych może być to minus. 

W teście akwarelowym papier przez swą zbyt mała gramaturę pofalował się, a miejscami nawet przetarł, jednak nie jest to papier przystosowany do dużej ilości wody, tak więc ten "malutki minus" pominę w końcowej ocenie. 


 




W kolorowaniu najlepiej wypadły flamastry oraz cienkopisy, gdyż kolor idealnie pokrywał, a sam papier nie falował ani nie przecierał się. Niestety minusem było to, że w niektórych miejscach tusz przebijał na drugą stronę, jednak nie działo się to w dużym stopniu.







Podsumowując, jest to ciekawa i wyróżniająca się na tle innych kolorowanka. Warto zwrócić w niej uwagę na cytaty oraz symetrię, w jakiej obrazy zostały przedstawione. Tytuł jest jak najbardziej adekwatny do treści, gdyż z rysunków czuć uderzającą nas radość i inspirację naturą. Jedynym jej minusem jest papier, który mógłby być wykonany lepszej jakości, jednak w sam sobie do kredek, lub mniej napigmentowanych pisaków jest odpowiedni. Kolorowankę mogę polecić każdemu, kto dopiero zaczyna swą przygodę z "antystresami", ale również i każdemu, kto w temacie jest już obeznany, a szuka czegoś inspirującego i przepełnionego pozytywną energią. 

Moja ocena: 7,5/10




Za możliwość zrecenzowania kolorowanki serdecznie dziękuję wydawnictwu

Read More

środa

027. Podsumowanie marca. +rysowanie+angielski+nabytki

Zdaję sobie sprawę z tego, że powoli kończy nam się kwiecień, lecz czymże by był dla mnie blog bez zestawienia ubiegłego miesiąca!




Marzec to miesiąc spędzony na czytaniu, nauce, rysowaniu, samorozwoju oraz szlifowaniu języka  angielskiego. Ostatnio, jak juz kiedyś wspominałam, przechodzę renesans swych dawnych zamiłowań stąd też w zestawieniu tym pojawiają się właśnie takie pozycje jak język angielski czy poraz drugi już na mym blogu - rysowanie. 


Zacznę oczywiście od tego, co najważniejsze, czyli książki! 


W marcu poszło mi lepiej niż w lutym, bo przeczytałam o jedną książkę więcej, jednak nadal magiczna liczba 4 miesięcznie okazała się dla mnie nie do pokonania. Nie żałuję jednak, ponieważ "dzięki temu"  znalazłam również czas na realizację moich pozostałych pasji.




Jak widać, przeczytałam Minutę ciszy, Zawieruchę w wielkim mieście, Pętlę oraz 100 happy days, czyli jak się robi szczęście w 100 dni.  Najmniej przypadła mi do gustu Zawierucha w wielkim mieście, gdyż nie spodobał mi się styl pisania autorki oraz fabuła sama w sobie.  Natomiast największym hitem miesiąca w mojej biblioteczce okazało Się 100happydays autorstwa Mateusza Grzesiaka. To pierwsza moja książka zahaczajaca o tematy coachingu i samorozwoju i jestem z niej jak najbardziej zadowolona. Po przeczytaniu jej dostałam porządnego kopa w postaci pozytywnej energii,  motywacjacji i inspiracji.  Więcej o moich spostrzeżeniach na ten temat tutaj.


Jeżeli chodzi o książki nabyte w tym miesiącu, to tylko egzemplarze recenzenckie, gdyż całe moje fundusze zostały przeze mnie zainwestowane w książki do nauki języka angielskiego, o czym więcej opowiem w dalszej części wpisu.


Kolejny aspekt to rysowanie.

Juz wcześniej wspominałam, że była to moja dawna pasja i w tej chwili pracuję nad powrotem do dawnego "skilla". Jako, że cały czas tkwię w przedmaturalnej gorączce, tak też nie mogłam temu poświęcić tyle czasu, ile sama bym chciała. Oto moje dwie prace, które powstały w marcu.


Następną sprawą są egzaminy zawodowe, a raczej ich koniec. Jak juz wspominałam wcześniej, jestem w ostatniej klasie technikum na kierunku logistyka.  Wraz z reforma szkolnictwa wchodzącą  z moim rocznikiem zniknęły egzaminy w ostatniej klasie w czerwcu, a pojawiły się trzy kwalifikacje do zdania w 2,3 i 4 klasie i po których wszystkich zdaniu dopiero można otrzymać tytuł technika logistyka. Wraz z dniem 30 marca nadeszły również wyniki z ostatniej, trzeciej kwalifikacji...


I przyznam szczerze, że odetchnelam z ulgą gdyż jestem juz w 3/3 technikiem logistykiem! Jest to dla mnie koniec pewnego etapu, który przeżyłam robiąc niekoniecznie to, co kocham, a kierując się rozumem i racjonalizmem.
____________________________________________________________________________

Tradycyjnie, dodaję również mój miesięczny instagramowy mix


                             Jak nie trudno zauważyć, dużo tu książek, przyrody i kotów :D

_____________________________________________________________

Jeżeli chodzi o muzykę, to podobnie jak ostatnio zbyt wiele się pod tym względem nie działo, oscylowalam nadal między klasyką gotyckiego rocka a black metalem.  Nie udało mi się również obejrzeć żadnego filmu, ponieważ nie czułam takiej potrzeby. To co mi się udało, to skończyć 1 i 2 sezon z archiwum x oraz rozpocząć trzeci.


Ostatni aspekt tego postu to język angielski.

Nie jestem pewna, czy już kiedyś o tym wspominałam, lecz swego czasu szlifowanie tego języka było moim hobby. Jednak wiadomo ze umiejętność nietrenowana z czasem zanika, takim też sposobem z poziomu C1 spadłam do B2. Dlatego też moim nowym postanowieniem stał się powrót do poziomu advanced oraz napisanie matury rozszerzonej na ponad 90% (ostatnio było 85 więc cel jest jak najbardziej realny!). Dawno nie miałam w rękach żadnej porządnej książki do nauki tego języka, tak więc pod koniec marca pieniądze, które miały być wydane na literaturę zostały przeznaczone na edukację. Oto pozycje, które w ubiegłym miesiącu nabyłam:







Tak mnie ten powrót do dawnej pasji wciągnął, że w kwietniu zakupiłam stos kolejnych materiałów edukacyjnych i mam nowy cel - C2, a za niedługo powstanie na blogu nowy cykl poświęcony właśnie nauce języków obcych, porad dotyczących przygotowań do egzaminów, matury i poszerzania różnych językowych umiejętności takich jak słuchanie, mówienie, słownictwo czy gramatyka.


Myślę, że takim oto lingwistycznym akcentem zakończę ten post, w przeciągu kilku następnych dni możecie się spodziewać recenzji książki "Krew i stal". :)
Read More

wtorek

021. Hello March! Czyli podsumowanie lutego + stosik + powrót do dawnej pasji, rysowanie i kolorowanki dla dorosłych!

Na początek tradycyjnie dziękuję WAM za ponad 6990 wyświetleń! Jestem mega szczęśliwa, że jednak to, co dla Was tworzę i piszę ma swoich odbiorców! ♥



Dzisiejszy post, tak jak w tytule skupi się na podsumowaniu ubiegłego miesiąca, którym był luty.
Szczerze mówiąc robiłam sobie z tym miesiącem wiele nadziei, szczególnie tych książkowych ze względu na ponad dwutygodniowe ferie, które w tym czasie miałam. Liczyłam na to, że polepszę swój słaby styczniowy wynik, którego bilansem były 4 książki, jednak z bólem muszę przyznać, że nie udało mi się tego dokonać. Niestety  przeczytałam tylko 3 książki, a na wynik ten wpłynęło kilka czynników: przygotowania do matury, zastój wywołany książką "Triumf owiec", w związku z zakupem nowego telewizora poprawiłam swój filmowy wynik, dołączyłam do klubu oriflame oraz na jakiś czas oddałam się na nowo mojej pasji z przeszłości - rysowaniu. Czy jestem zawiedziona? Jeżeli chodzi o wynik książkowy to owszem, mogłoby być dużo lepiej. Jednak patrząc na całokształt tego miesiąca jestem z niego usatysfakcjonowana. Mimo, że zaniedbałam książki, to za to obejrzałam wiele ciekawych filmów, do których wcześniej byłam uprzedzona, stworzyłam parę rysunków i prac z których jestem w miarę zadowolona oraz pokonałam w pewnym stopniu moją odwieczną nieśmiałość, poprzez organizowanie spotkań z zakresu kosmetyków oraz zabiegów pielęgnacyjnych.


Tak, jak już wspominałam wcześniej, udało mi się przeczytać tylko trzy książki. Oto one:


Nie były to książki, które urzekły mnie szczególnie, jednak jeżeli miałabym wskazać najlepszą z nich prawdopodobnie byłby to "Apetyt" ze względu na przygodę, moje zamiłowanie do historii i renesansu oraz klimat.

A teraz czas na książki nabyte przeze mnie w ubiegłym miesiącu.


Tradycyjnie, więcej ich nabyłam niż przeczytałam. Książki zakupione przeze mnie to Utrata, Igrzyska Śmierci (udało mi się ją dorwać na wyprzedaży za 5 zł, z czego jestem mega szczęśliwa!), Długa ziemia (druga część już od jakiegoś czasu leży na półce, wiec zapragnęłam posiadać również i pierwszą!), Krzyż Romanowów (lubię thrillery medyczne, a swego czasu zwykłam być rusofilką, więc tytuł intrygował mnie już od dłuższego czasu) oraz Bezpiecznie jak w domu. Książki, które czekają w kolejce do recenzji, to : Minuta ciszy, Zawierucha w wielkim mieście, 100HappyDays, czyli jak się robi szczęście w 100 dni, Krew i stal oraz Pętla. Właśnie skończyłam czytanie "Pętli", tak więc jutro lub w czwartek ukaże się na blogu recenzja.



Tak jak wspominałam wcześniej, luty był zdecydowanie filmowym miesiącem. Ciesze się, że udało mi się w te 29 dni obejrzeć 21 filmów!!! To więcej, niż w całym ubiegłym roku! Oto one:


Oczywiście, zdarzyły się filmy słabe, średnie, ale również i te rewelacyjne.
Te, które zachwyciły mnie najbardziej: V jak Vendetta, Dark Skies, Paranormal Activity, Alien AbductionAnioły i Demony oraz Bone Tomahawk.  Największm zaskoczeniem okazał się dla mnie Bone Tomahawk - jest on opisany jako "western, horror". Nigdy nie lubiłam westernów, a jeżeli chodzi o dobry horror, to wszyscy wiemy jak ciężko o niego... Mimo, że film nie był "straszny", ani nie ociekał "kowbojskością" oraz niewiele się w nim działo, to oglądając go dzięki wspaniałej grze m.in. Matthewa Foxa, odczuwałam tylko i wyłącznie ciekawość oraz przyjemność. Jak również widać, sporo w tym zestawieniu film o zabarwieniu SciFi, za którym kiedyś nie przepadałam, jednak teraz uwielbiam.
Filmy, które rozczarowały mnie najbardziej to: Rec, Wszystko jest iluminacją, Naznaczony oraz dwie pierwsze części Klątwy. Przed obejrzeniem tychże tytułów byłam dosyć pozytywnie nastawiona, gdyż zbierały bardzo dobre opinie, które jednak potwierdziły to, że niezawsze produkty reklamowane najczęściej są najlepsze...

Podsumowująć - nie było źle, wręcz przeciwnie, większość filmów mi się spodobała i będę je miło wspominać!


W kwestii muzyki wiele się w lutym nie działo. Obracałam się w klimatach post punkowych i gotycko rockowych. Bauhaus, Joy Division, TSOM, Siouxie and the Banshees, The cure i Xmal Deutschland, czyli klasyka gatunku. Muzyka jednak odegrała ważną rolę w tym czasie, gdyż zainspirowała mnie do powrotu do mej dawnej pasji - tworzenia i rysowania, z czego bardzo się cieszę!


Zaczęło się od zabawy z atramentem i próby stworzenia czegoś na kształt wektorowej grafiki The Cure, a skończyło na szkicach i rysunkach.
Co prawda było ich więcej, jednak z tych jestem najbardziej zadowolona. Myślę, że jest nienajgorzej biorąc pod uwagę moją siedmioletnią przerwę. Do tych prac użyłam:
gumkę chlebową Faber Castell
gumkę do ścierania Koh-i-noor
atrament czarny Koh-i-noor
ołówki 2H,HB, 4B, 6B Koh-i-noor
ołówki 4H,H,3B,5B Grand
grafit 9b Holland
cienkopis 0,4 mm Sakura Pigma Micron

Dzięki wydawnictwu Sine Qua Non dostałam również egzemplarz recenzencki antystresowych kolorowanek dla dorosłych pod nazwą "100 najpiękniejszych miejsc na świecie". Właśnie się za nią zabrałam, na pierwszy cel upatrzyłam sobie Wielki Mur Chiński, w którego kolorowania jestem trakcie :-)


Kolorowankę można zakupić tu : LINK

O nowych postępach zarówno z kolorowaniu jak i rysowaniu będę informować co jakiś czas na blogu. Myślę, że rozpocznę również na nim nowy cykl postów - poświęcony właśnie rysunkowi oraz recenzjom przyborów plastycznych :)

________________________________________________________________

To teraz nadszedł czas na tradycyjny instagramowy mix miesiąca:

Mój/blogowy insta: xanotherdesirex
Jak widać dużo tu mnie :D, filmów, rysunków oraz natury :D


____________________________________________________________________


Na koniec również tradycyjnie parę słów na temat przedmiotów/odkryć/doświadczeń, które w ubiegłym miesiącu zachwyciły mnie najbardziej:


Moje doświadczenia z Oriflame zazwyczaj kończyly się na zakupach żelów pod prysznic, które nieziemsko pachniały i kiedyś w przeszłości pomadek... Pomadek, po których czułam ściągnięte, suche usta. Teraz, gdy mam o niebo łatwiejszy dostęp do tych kosmetyków ze względu na dołączenie do Oriflame ostatnimi czasy miałam okazję testować niektóre z produktów tej firmy.

Oczywiście, niektóre nie wyróżniały się niczym szczególnym, wręcz przeciwnie - zawodziły, jednak w lutym udało mi się wyłowić moich dwóch nowych ulubieńców  - pierwszy to olejek na gorąco wheat&coconut z serii Nature Secret. Przyznaję się szczerze, że podchodziłam do tego wyrobu dosyć sceptycznie, gdyż mało co pomagało moim wytrawionym, przesuszonym i zfilcowanym od farbowania włosom. Za pierwszym podejściem początkowo nie zauważyłam efektu, jednak już po kilku godzinach od wyschnięcia włosów, stały się miękkie, gładsze, wizualnie zdrowsze oraz nabrały pięknego blasku (i zapachu). Natychmiast domówiłam sobie 5 dodatkowych olejków, ponieważ w tej chwili nie ma ich już w ofercie. Jestem teraz po 3 "kuracjach" i oprócz blasku, włosy stały się również odżywione i nie wyglądają już aż tak tragicznie, jak w przeszłości.
Kolejny produkt oriflame, który mnie zachwycił, to matowe pomadki z serii Giordani Gold Iconic Matte,  a tak dokładnie kolor Dark Burgundy. Nigdy nie korzystałam często z pomadek, gdyż po każdej miałam mega wysuszone usta, a "suchość tą" odczuwałam również poprzez drapanie które czułam w gardle, nie należało to do przyjemnych doświadczeń. Teraz przyznaję, że jest to pierwsza pomadka, która po pierwsze - utrzymuje się długo (mam słabość do ciemnych kolorów, więc trwałość jest dla mnie bardzo ważna), a usta są po niej nawilożone, przy "noszeniu" nie towarzyszy nam uczucie sciągnięcia czy suchości. Podejrzewam, że jest to po prostu "sprawka" ;) składu, gdyż pomadka ma kremową konsystencję oraz zawiera olejek arganowy.

Ostatnie odkrycie, a raczej wybawienie to oczywiście portal MATEMAKS,  który zna chyba każdy maturzysta i niejednemu pomógł uwolnić się z matematycznych opresji. Żałuję, że nie zaglądałam na tą stronę wcześniej (chociaż ją znałam), ponieważ uniknęłabym wtedy tak wielu zaległości nagromadzonych przez ostatnie kilka lat. Teraz postało mi tylko życzyć wytrwałości i czasu, bym do matury przerobiła cały kurs, a niestety, mam na to tylko 2 miesiące :D

Myślę, że na tym skończy się ten post. Co prawda jest on dosyć inny od pozostałych - nie jest ani recenzją, ani postem typowo okołoksiązkowym, gdyż wdarły się w niego również elementy lifestylowe, artystyczne i kulturalne, jednak mam nadzieję, że spodoba Wam się taka zmiana :).

W przeciągu najbliższych dwóch dni spodziewajcie się na blogu recenzji książki "Pętla", na którą już teraz Was zapraszam. Ja tymczasem zabieram się do kolejnej lektury i matematyki :)



Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Help Book, AllRightsReserved.

..