poniedziałek

98. Artur K. Dormann - Ucieczka z Lake Falls


Jakiś czas temu na blogu pojawiła się recenzja książki Droga do Lake Falls, która otwierała nowy cykl o wampirach. Tak jak wtedy wspominałam, książka wzbudziła we mnie dość ambiwalentne odczucia. Pewne niedopracowania i pominięcia wątków, które wydawały się być kluczowe kontrastowały ze świeżością na "wampirycznym rynku literackim" i  ciekawością na temat tego, co przyniesie kontynuacja. Za czytanie kontynuacji zabrałam się chwilę po skończeniu tomu pierwszego, jednak ze względu na zaliczenia i egzaminy, dopiero teraz jestem w stanie opublikować moją opinię na temat Ucieczki z Lake Falls. Zapraszam na recenzję!


W nowym tomie Victorii przyjdzie się zmierzyć z konsekwencjami złamanej obietnicy, która łączyła ją z Doktorem Barrowem. Kobieta, wraz ze swoim przyjacielem Jonathanem, zmuszona jest do ucieczki przed groźnym E'larem. Początkowo uciekają w coraz to bardziej odległe stany USA, aż w końcu Victoria kończy w Pradze, gdzie postanawia czekać na swe przeznaczenie. Oprócz ciągle towarzyszącego strachu, Vic codziennie zmaga się również z tęsknotą za Kat, swoją córką i kluczem dalszych losów wampirów, którą zmuszona była ukryć w miejscu, które nawet jej nie było znane. 
Niestety, wszelkie próby ucieczki przed E'larem kończą się fiaskiem, gdyż nawet w Pradze Victoria trafia na kolejnego wampira, doskonale znającego się z jej byłym kochankiem. Victoria, korzystając ze względnej przychylności wampira, postanawia przygotować się do powrotu do Lake Falls, gdzie czeka ją konfrontacja z błędami przeszłości. 

W drugim tomie cyklu o wampirach z Lake Falls, autor zaserwował nam pewną innowację, której nie uświadczymy w części pierwszej. Otóż innowacją tą są Kroniki Wampirów, które pojawiają się tutaj w postaci przerywników od głównego wątku. Kroniki Wampirów to nic innego jak opowieść o losie pierwszego wampira, często wspominanego w cyklu Azdarotha, którego znakiem naznaczona została główna bohaterka. Opowieść ta serwuje nam genezę powstania pierwszego wampira, historię pełną tragizmu i romantyzmu, którego nie brak w większości znanych nam mitów. Przyznam jednak, że przerwy w pewnych momentach głównego wątku były niemal tak irytujące, jak reklamy podczas oglądania filmów w popularnych stacjach telewizyjnych. 

W przypadku poprzedniego tomu, narzekałam na często niefortunny dobór słów, który nie tworzył większego sensu. W Ucieczce z Lake Falls widać jednak, że autor znacząco poprawił swój styl, zachwycając nam bogactwem językowym i przeróżnymi formami.

To, co się jednak nie zmieniło, to zakończenie, które podobnie jak w tomie pierwszym, nie przypadło mi do gustu. Tutaj nie mamy do czynienia z dosyć znacznym pominięciem jak w części poprzedniej, jednak spodziewałam się bardziej znaczącego i dynamicznego zakończenia, biorąc pod uwagę fakt, jak mistrzowsko w tejże części autor zbudował napięcie, które towarzyszyło nam od pierwszych stron. Myślę, że cliffhanger zaserwowany przez autora w tej części nie do końca spełnia swoje zadanie. Zamiast opuszczenia czytelnika z sugestywnym i znaczącym urwaniem treści, tutaj mamy do czynienia z końcem, który nie tworzy większego sensu dla całości fabuły tego tomu. Podczas, gdy akcja i napięcie całej książki sugerują zakończenie z przełomowymi wydarzeniami, czytelnik ma pełne prawo poczuć się zawiedzionym przez zakończenie, w którym akcja w żadnym stopniu nie brnie do przodu. 

Podsumowując, mimo zakończenia, które mnie zawiodło, całość książki wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Wiele aspektów pierwszego tomu, które nie do końca mi się podobały, w tomie drugiej zostały znacznie poprawione. To, co jednak w największym stopniu podniosło moją ocenę na temat książki, to perfekcyjnie zbudowane napięcie, które towarzyszyło mi przez większość książki. Myślę, że na tą chwilę cykl ten mogę polecić każdej osobie, która lubi motyw wampirów, które nie są zarażone "Zmierzchem", czyli wampirów nie do końca uczciwych, honorowych i szlachetnych.


Moja ocena: 7,5/10
Ilość stron: 355
Wydawnictwo: Lemoniada.pl

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję grupie wydawniczej
Read More

wtorek

97. Linda Bleser - Dom Łez



Tak jak zapowiadałam, nadchodzę z nową recenzją! Tym razem będzie to książka Lindy Bleser o tytule Dom łez.


Główną bohaterką książki jest Jenna, trzydziestolatka, która rozpoczyna swoją opowieść wspomnieniem z dzieciństwa, a konkretnie dniem swoich trzynastych urodzin, który zmienił i ukształtował jej życie. Kobieta opowiada o tragicznym dniu, który oprócz tego, że wprowadził ją w wiek nastoletni, to zmusił do przedwczesnej dojrzałości, bowiem był to dzień, w którym zamiast tortu, trzynastoletnia Jenna i jej młodsza siostra zastały w kuchni kałużę krwi i podcięte nadgarstki matki. 
Życie dorosłej Jenny stało się owiane widmami przeszłości. Jenna, jako dorosła już kobieta zaczęła stronić od towarzystwa, przyjemności i... życia. Kobieta podporządkowuje depresji każdą dziedzinę swojego życia, będąc przekonana, że nosi ona brzemię, jakim jest "gen samobójstwa", który, jak sama twierdzi, czyha na odpowiedni moment. 
Dwadzieścia lat po tragicznym wydarzeniu, nadchodzą kolejne urodziny Jenny, które w zwyczaju przestała obchodzić. Kobieta z trudem zgadza się na spotkanie ze młodszą siostrą Cassie, która czeka na nią z niespodzianką. Niespodzianką okazuje się być dom, który dla Cassie staje się personifikacją nadziei i nowego życia, i w który postanawia zainwestować dla dobra swojego i swojej starszej siostry.
Jenna, przekraczając próg potencjalnego nowego domu doznaje dziwnego uczucia, które sprawia, że dom okazuje się być jednocześnie bliski, znany, ale również i obcy. Mieszane uczucia sprawiają, że kobieta nazywa go Domem Łez, na cześć jednego z wierszy napisanych przez jej matkę. Gdy kobieta przekracza próg jednego z pomieszczeń, zaczyna odczuwać dziwne zawroty głowy sprawiające, że wszystko wokół zaczyna wirować, mieszając się w ciemność. 

Gdy kobieta odzyskuje przytomność, znajduje się w tym samym pomieszczeniu, jednak szybko uświadamia sobie, że rzeczywistość jest inna. Schodząc na dół zauważa w kuchni swoją... matkę, po której depresji nie ma ani śladu. Gdy po początkowej fazie niedowierzania Jenna przyjmuje do wiadomości, że znajduje się w alternatywnej rzeczywistości, kobieta zaczyna aklimatyzować się w nowym otoczeniu. Szybko jednak przychodzi jej się pożegnać z nowym życiem, bowiem trafia do coraz to nowszych równoległych światów, w których odkrywa inne ścieżki i analizuje swoje życie. 

Dom łez, mimo początkowego smutku, z czasem nabiera barw, tak jak i główna bohaterka książki, która dzięki swoim metafizycznym podróżom uświadamia sobie, że nigdy nie jest za późno na zmiany. Autorka ukazała nam metamorfozę osoby wycofanej, w osobę pełną nadziei, osobę niebojącą się inicjatywy, która mimo, że czasami wiąże się z ryzykiem, często przynosi pozytywne zmiany.

Głównym motywem powieści są wybory, z którymi przychodzi nam się zmierzać codziennie. Często podejmujemy szybkie, pochopne decyzje, nie do końca będąc świadomi tego, jakie niosą one konsekwencje. Bohaterka książki razem z nami zaczyna rozumieć znaczenie przesłania, które głosi, że każdy z nas jest kowalem własnego losu. 

Dzięki swoim odniesieniom do motywów przeznaczenia, zmian i ich konsekwencji, fabuła przywodzi mi na myśl film, który zna zapewne większość z Was, a jest to Efekt Motyla. Natomiast styl autorki, który łączy powieść obyczajową z pewnymi cechami fantastyki przypomina mi prozę Cecilli Ahern i książkę Kraina zwana Tutaj, którą pozytywnie wspominam. 

To, co nieco mnie zawiodło, to fakt, że niektóre wątki zostały niedoprowadzone do końca, przez co ich potencjał mogący sprawić, że książka ta byłaby jeszcze głębsza, został niewykorzystany.

Podsumowując, myślę, że jest to jedna z pozycji, które wiele wnoszą do naszego życia. Dom łez uczy nas, że mimo niepowodzeń losu, zawsze stoją przed nami możliwości, z których możemy korzystać. Jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy sami borykają, bądź borykali się w przeszłości ze stanami depresyjnymi, ponieważ książka ta skłania do refleksji nad samym sobą, niosąc niezwykłą, pokrzepiającą wartość pełną motywacji i nadziei. 


Moja ocena: 8,5/10
Ilość stron: 301


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję wydawnictwu
Read More

niedziela

96. Aleksandra Tyl - Anielska zima



Przepraszam Was najmocniej za tak długą nieobecność, jednak niestety tegoroczna sesja dała mi nieźle w kość. Na szczęście nie dałam się jej i udało mi się ją zaliczyć przy pierwszym podejściu, dlatego wracam z zaległościami!

Aleksandra Tyl to polska autorka znana przede wszystkim z inspirowanymi naturą powieściami dla kobiet. W dorobku autorki znajdują się tytuły takie jak Magiczne lato, Karmelowa jesień, czy Anielska zima, z czego każdy tytuł poświęcony jest innej bohaterce. Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać Anielską zimę, której główną bohaterką jest Kaja, którą fanki autorki będą kojarzyć z poprzednich powieści z cyklu. Zapraszam zatem na recenzję!

Kaja to kobieta, która jest sztandarowym przykładem stereotypowej "wielkomiejskiej panienki". Jest wyniosła, (czasami zbyt) pewna siebie i bezpośrednia. Na złość wszystkim wokół, zamiast rodziny, Kaja pragnie popularności i bogactwa. Jej substytutem znienawidzonych przez nią dzieci okazuje się być (typowo), mały York o imieniu Daisy. Nie ma co się oszukiwać, większość z nas nie będzie do niej pałać sympatią. W Anielskiej zimie, Kaja zostaje ofiarą matrymonialnego oszusta, jej byłego narzeczonego, który sprawia, że prosperująca wcześniej bizneswoman staje się całkowicie spłukana. Uciekając przed wstydem, znajomymi i krytyką, kobieta postanawia uciec do Polanki, małej wsi, o której słyszała od jednej ze swoich byłych przyjaciółek. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy do Polanki wraca rozgoryczony i wściekły Paweł, właściciel domu, w którym zamieszkuje Kaja. Kobieta postanawia wykorzystać swoje kobiece walory w celu udobruchania Pawła, który zaskoczony obecnością obcej kobiety w domu, rozkazuje się jej natychmiast wynieść. 

Autorka stworzyła wielowątkową powieść, na którą oprócz perypetii Kai, składają się również losy jej koleżanek znanych z poprzednich tomów i folklor Polanki wraz z jej mieszkańcami i wydarzeniami.  

Tak jak wspominałam wcześniej, główna bohaterka Anielskiej zimy wywołuje negatywne emocje przez swoją wyniosłość i bezczelność, która od samego początku daje o sobie znać. Jest to postać, której zwykle czytelnicy nie kibicują. Aleksandra Tyl zadbała jednak o to, by ten stan nie był permanentny, serwując nam ciekawą metamorfoze głównej bohaterki, dzięki której kobieta staje się niejednoznaczną i trójwymiarową postacią pełną głębi. Oprócz Kai, autorka również mistrzowsko wykreowała resztę postaci, szczególnie komicznych mieszkańców Polanki. 

To, co nie do końca przypadło mi do gustu to dialogi, na które tak często zwracam uwagę. Niektóre dialogi i myśli bohaterów sprawiają wrażenie sztucznych, niekiedy na siłę wyolbrzymionych, przez co tracą na swej naturalności, którą tak bardzo sobie cenię w wypowiedziach bohaterów fikcyjnych. 

Pozostaje jeszcze kwestia wielowątkowości, która cechuję tą powieść. Jak wspominałam wcześniej, orpócz głownego wątku jakim jest życie Kai, poznajemy również perypetie jej koleżanek czy mieszkańców wsi, w której Kaja się zatrzymała. Dla kogoś, kto nie miał wcześniej styczności z tą serią Aleksandry Tyl (jak ja), na poczatku częste smiany perspektywy i osób moga wpędzić w niemałe zakłopotanie, jednak z czasem wszystko staje się jasne i logiczne, a te częste zmiany stają się ciekawą odskocznią od wątku głownego.

Podsumowując, wyraziści bohaterowie i bogata różnorodność miejsc, charakterów i wydarzeń sprawiają, że powieść wywiera bardzo pozytywne wrażenie. Kolejnym plusem jest również fakt, że akcja książki toczy się zimą, w święta Bożego Narodzenia i Nowego Roku, do których mam ogromną słabość. Mimo drobnych niedociągnięć, początkowego wrażenia chaosu i niezbyt naturalnych dialogów, Aleksandra Tyl stworzyła ciekawą powieść dla kobiet, która emanuje różnego rodzaju emocjami, klimatem i ciepłem, którego tak często nam brakuje. Mimo, że fanką tego typu powieści nie jestem, to książkę mogę polecić nie tylko fanom autorki, ale i każdej kobiecie, która zaczytuje się w powieściach obyczajowych, i która nie pogardzi poczuciem humoru, w który pozycja ta obfituje. 


Ocena: 6,5/10
Ilość stron: 446
Wydawnictwo: Prozami

 
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję grupie wydawniczej


Read More
Obsługiwane przez usługę Blogger.

© Help Book, AllRightsReserved.

..